wtorek, 28 maja 2013

Już po...

  Tola została zabrana z oddziału bardzo wcześnie, o 7.30. Rozstanie było bardzo ciężkie, głównie dla nas, bo Tola dostała jakiś magiczny 'sok' dzięki któremu uśmiechała się, mruczała.

  Troche nie bardzo było wiadomo co ze sobą zrobić, pod salą operacyjną nie można było czekać. Wróciliśmy na kardiologie, ale tam wszyscy radzili nam żebyśmy wyszli na świeże powietrze, spróbowali wyłączyć myślenie. 

  Minęło niewiele czasu i już koło 11 dostaliśmy telefon, że Tola już jest na sali pooperacyjnej i że operacja się udała. 
Chwile potem byliśmy już u niej na dziewiętnastym piętrze. Ciężko było powstrzymać łzy, Tola leżała taka bezradna, opięta z każdej strony róznymi kablami, rurkami... Ale ten szok szybko ustąpił, powiedziano nam, że Tola to wszystko świetnie zniosła, że Prof. Malec jest bardzo zadowolony z przebiegu operacji i po prostu zaczeliśmy się cieszyć :)

  Jakiś czas potem odwiedzili nas Prof.Malec i Dr Januszewska, potwierdzili, że wszystko poszło bardzo dobrze. To nie była ostatnia wizyta, do końca dnia przychodzili sprawdzać jak się Tola trzyma.
W ogóle na oddziale panuje świetna atmosfera, wszyscy są uśmiechnięci, pozwala to się troche oderwać od tych wszystkich smutnych myśli.

  Tola bardzo szybko zaczęła oddychać samodzielnie, z godziny na godzine zostaje mniej 'kabli' :)
Żartowaliśmy sobie, że Tola zaraz się obudzi i pierwszą rzeczą jaką zrobi to upomni się o jedzenie.
Nic bardziej mylnego, Tola po przebudzeniu była w prawdzie zdezorientowana, płakała, ale jak tylko dostała butelke skwitowała ją słowem 'mniam' :) Nasz żarłok wrócił, nikt jej nie podmienił, reakcje dokładnie takie same jak przed operacją :)
Ciężko było uwierzyć nam, że tak szybko będzie mogła jeść i pić. Także sok był, jogurt był...

  Tola tym bardziej musi szybko wracać do zdrowia, bo już we wrześniu zostanie starszą siostrą. Brat Toli bezpiecznie w brzuchu przeczekał te ciężkie chwile i teraz już karmimy go samymi pozytywnymi emocjami, bo Bobik ma się coraz lepiej, nawet na chwilę pojawił się malutki usmiech na jej twarzy.

  Tata Toli jak zawsze kontroluje całą sytuacje, trzyma w kupie całą rodzine, przytula Tole, pociesza mame, jednocześnie rozmawiając z lekarzem. Kilka godzin po operacji Tola była już na rękach u Taty, tam też się bardzo uspokoiła.

  To jest niesamowite, sala pooperacyjna kojarzyła się nam raczej ze szklanym oknem przez które można oglądać dziecko (na szczęście znamy to tylko z opowiadań innych rodziców), tu jest zupełnie inaczej. Od początku byliśmy z Tolą cały czas. Mogliśmy ją głaskać, przytulać czy nawet wziąć na ręce. Tu wszyscy myslą o komforcie dziecka, bo obecność rodziców w takich chwilach jest bardzo ważna. My byliśmy pierwszymi osobami, które Tola zobaczyła po przebudzeniu.
Wiemy, że Tola nie mogła lepiej trafić...

  Na dziś koniec, cieszę się, że mogę napisać, że jest dobrze :)

  Nadal trzymajcie kciuki, teraz najważniejsze jest te pierwsze 48 godzin. Toli wraca moc, mam nadzieje, że następny wpis będzie już z oddziału kardiologii z sali zabaw :)
Z takim apetytem powrót do formy jest nieunikniony :)



1 komentarz:

  1. Super, świetnie i w ogóle!
    Strasznie się cieszę, bo kibicuję od dłuższego czasu Waszej Toli. pozdrowienia dla niej i dla dzielnych rodziców także ;)

    OdpowiedzUsuń